Człowiek przyjacielem Psa

Nadeszła wreszcie jesień – kolorowa, nostalgiczna, z babim latem i słońcem, którego ciepło nigdy bardziej mnie nie cieszy niż teraz. Siedzę więc sobie na słoneczku, czuję przyjemne ciepełko rozchodzące się po ciele, a do głowy przychodzą mi takie różne „psie myśli”.

To, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka – wiedzą chyba wszyscy.
A człowiek? Czy jest przyjacielem psa?
Te miliony nieszczęśników, przykutych na zawsze na łańcuchach do mniej lub bardziej wiatrem podszytych bud. To tak powszechny obrazek polskiej wsi, że uważany za normalność. Przyjaźń człowieka można tu przełożyć wprost proporcjonalnie na długość łańcucha.
A w miastach? Jest chyba lepiej – przynajmniej ciepło i można się powylegiwać w łóżku pańci. No chyba, że ma się pecha trafić na ludzi, którym szybko znudzi się psiak. Przestał być rozkosznym szczenięciem, milutką zabawką, emocje opadły i można „uszczęśliwić” nim kogoś innego ! Swoją drogą ciekawe, dlaczego tak niewiele psów decyduje się zmienić własciciela. Ludzie mają zdecydowanie mniej problemów ze zmianami psów. Mogą podbudować swoje ego psią miłością. Wreszcie mają istotę, dla której są najwspanialszym stworzeniem pod słońcem, w pełni akceptowani i nie oceniani. Ciekawe, czy ludzie wiedzą, że kochać to znaczy pragnać szczęścia kochanej istoty ( jej szczęścia ), choć w zamian nie dostanie się czasem nic poza poklepaniem po karku. A może dla nich kochać to po prostu mieć – choćby psa na drugim końcu smyczy. Najlepiej jakiejś modnej rasy. To jedyny rodzaj miłości jaki można sobie kupić za pieniądze – choć pewnie i z tym stwierdzeniem nie wszyscy się zgodzą.

Z „psim” pozdrowieniem